Toggle
Weekend ze smakiem

Weekend ze smakiem

Można spędzić weekend rodzinnie, z przyjaciółmi, w górach, nad morzem albo leżąc w łóżku. Można też wstać o świcie i przejechać pół Polski aby z grupą bardziej lub mniej albo w ogóle nie znanych ludzi spotkać się w pięknym mieście, z którego pamięta się tylko Panoramę Racławicką za sprawą szkolnej wycieczki w podstawówce, i spędzić go bardzo intensywnie. Można wykorzystać czas co do minuty, zachłysnąć się smakami, ludźmi, atmosferą, zaczerpnąć energii i naładować baterie. Taki właśnie był Weekend ze Smakiem, na który zostałam zaproszona przez Cooklet i Biuro Promocji Urzędu Miasta Wrocław.  

 


                                

„Weekend ze smakiem” to spotkanie blogerów kulinarnych organizowane przy okazji festiwalu „Europa na widelcu”, który już po raz 6 rozgościł się na wrocławskim rynku. Więcej szczegółów o „Europie na widelcu” znajdziecie tutaj.

 

Organizatorzy „Weekendu ze Smakiem” zadbali o to aby program naszego pobytu był wypełniony po brzegi, a my dzielnie staraliśmy się sprostać i zaliczyć wszystkie atrakcje, a czas gonił. Pewnie byłoby to nieco prostsze gdyby nie, w gruncie rzeczy uroczy i bardzo miły, kierowca naszego busika, który czasami mylił miejsca albo krążył wokół umówionego punktu spotkania jak przysłowiowy meteoryt i nie mógł nas namierzyć :D Ale tak to jest jak zamiast GPS zabiera się psinkę obronno-zaczepną zsynchronizowaną ze skrzynią biegów ;)

 

                       
                                       

Weekend zaczęliśmy powitalnym  lunchem z przystawkami-zagadkami - były przegrzebki (to było proste) na puree z kalafiora z waniliową nutą (nieco trudniej przez wanilię), zupa z rukwi wodnej (nikt nie odgadł) i smażone kwiaty czarnego bzu (bingo !). Niebo w gębie! Miód malina! Dania główne wybieraliśmy już indywidualnie – ja zdecydowałam się na specjalność Szefa Kuchni – mostek wołowy pieczony w niskiej temperaturze 72 godziny (!) z puree ziemniaczanym i karmelizowanymi warzywami. Na deser wybrałam pyszne rabarbarowe parfaite. „Nigdy nie zapomnę” to nie tylko nazwa miejsca, w którym nas goszczono, to odzwierciedlenie smaków jakie tam serwują i wrażeń jakie zostają. Miłym akcentem było spotkanie z Szefem Kuchni, który opowiadał o produktach, smakach i swojej pasji do gotowania, którą zresztą było widać na pierwszy rzut oka. Przy kolejnej wizycie we Wrocławiu zapewne odwiedzę to miejsce, a i Was do tego zachęcam!

 


 

Po wyśmienitym lunchu, na którym poczuliśmy się już dosyć swobodnie, może za sprawą nalewki z palonej cytryny ;), może za sprawą luźnej rozmowy o „Porno” dobiegającej z sąsiedniego stolika, a może dlatego, że nikt nie patrzył się dziwnie kiedy wszyscy zamiast konsumować  zaczęli fotografować, nadszedł kolejny punkt programu. Widok z 49 piętra Sky Tower naprawdę zapiera dech, a panorama Wrocławia jest piękna i warta zobaczenia z takiej perspektywy.

 

 

 

 

Po wjeździe na najwyższy wrocławski szczyt zjechaliśmy do podziemi, a dokładnie do kuchni  Art Hotelu gdzie Szef Kuchni Grzegorz Pomietło pokazał nam swoje królestwo. Opowiedział o specyfice pracy w kuchni, mogliśmy zobaczyć przygotowania dań na „Europę na widelcu” i zapoznać się z autorskim menu restauracji, rozłożonym na czynniki pierwsze co do grama i mililitra :D

 

 

 

 

W tym samym miejscu mieliśmy też przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z Patronami Festiwalu – Robertem Makłowiczem i Piotrem Bikontem oraz Przedstawicielką Urzędu Miasta. Poznaliśmy genezę powstania festiwalu, dyskutowaliśmy o regionalnych produktach, jedzeniu i …… kulinarnych show ….. Mimo naszych wcześniejszych obaw atmosfera nie była sztywna, ba! nawet dosyć luźna czemu wyraz dał p. Robert prezentując gibkość ciała, a co dokładnie mam na myśli niech pozostanie tajemnicą  :D  

 

 

 

 

 Kolejny punkt naszego programu to Browar Mieszczański i premiera nowego piwa Doctor Drew. Fantastyczne miejsce z „duszą”, ciepły wieczór, dobrze smakujący „Pan tu nie stał” i plątający się po stole „Rudy Kot” sprawiały, że nasza dalsza integracja przebiegała spontanicznie i bawiliśmy się świetnie. W rytmach FreeWolnej muzyki nasza ekipa zamykała imprezę ale nie był to koniec wieczoru…. Wrocław nocą też ma swoje uroki…….

 

 


      


Jak wszystko to wszystko – sen też musiał być szybki, intensywny i kolorowy aby już o 9 rano dnia następnego stawić się w Studiu Kulinarnym Piotra Kucharskiego. Na warsztatach Piotr i zaproszeni goście wprowadzili nas w świat sous vide, grillowania w 400 st Celsjusza i kuchni słowackiej. Uczta jaką przygotowaliśmy była iście królewska, ale ilość dań nas pokonała i ograniczyliśmy się do porcji degustacyjnych…  gdyby nie wczesna pora to zapewne wszystko zostałoby wymiecione :D

 

 

 

 

Po sfotografowaniu wszystkiego co się dało i degustacji ruszyliśmy dalej, a dokładnie  na wrocławski rynek, gdzie było serce „Europy na Widelcu”. Impreza ciekawa za sprawą wystawców, swoje regionalne przysmaki przygotowują kucharze z całej Europy i właśnie nie o kraje, a o regiony na tegorocznym festiwalu chodziło. Można było spróbować naprawdę ciekawych smaków z kilkunastu regionów i lekkim ruchem puścić niezłą sumkę  zaopatrując  się w doskonałe, europejskie produkty regionalne.

 

 

 

 

W czasie festiwalu Szefowie Kuchni miejscowych restauracji wybierają Najlepszy Przepis Europejski i tu ogromna niespodzianka i wielkie wyróżnienie dla moich botwinkowych „Gołąbków ze szparagami  i kaszą gryczaną” podanych na musie z białych szparagów i botwinki. Jak uprzejmie doniósł mi Szef Cookleta Greg pierwszy raz w historii przepis został wybrany przez kucharzy jednogłośnie!!!

 

 

 

                 
Ale to nie koniec  moich „występów kulinarnych” ponieważ wraz z trzema koleżankami opanowałyśmy scenę. Dla głodnego tłumu wraz z Deli przygotowałam orzeźwiający FIT PUCHAREK, na który przepis znajdziecie tutaj, a Ada i Sylwia lekką i pyszną sałatkę z kurczakiem. Porcje rozeszły się szybko, wszystko smakowało, zwrotów i reklamacji nie było, prośby o więcej tak !

 

 

 

 


Po tylu atrakcjach chwilę oddechu złapaliśmy w przytulnym biurze Cookleta, gdzie najpierw Grzegorz opowiedział o dalszym rozwoju platformy (radzę Wam tam zaglądać bo będzie się działo!) i nowym dziecku Zespołu czyli #Happie. To będzie prawdziwa rewolucja! A widząc entuzjazm Grzesia i całej ekipy jestem pewna, że porwie tłumy co najmniej tak jak Chodakowska :D


Pojawiła się też Karolina, która rozkminiła nasze przepisy, a  wraz z Martą przygotowały dwa stoły składników…. w formie karteczek z obrazkiem i gramaturą !!! Do dziś się zastanawiam ile czasu im to zajęło ??? Nasze zadanie polegało na wybraniu składników do kilku swoich przepisów i ułożenia ich w piramidę żywienia. Zaskakujące jak szybko widać było gdzie dodać, a gdzie odjąć aby było i smacznie i zdrowo.

 

 

 


              
Po bajecznym sushi (Cooklet wie, co dobre) i chwili na przebranie (dosłownie chwili bo aby nas nie zawieść pan Kierowca przemykał uliczkami Wrocławia, omijając umówiony punkt i w hotelu mieliśmy zaledwie godzinkę) dotarliśmy na oficjalny bankiet do Art Hotelu. Było dobre jedzenie, wino, podziękowania dla Patronów, Urzędu Miasta i czas… na opuszczenie tej zacnej miejscówki.

 

 


   

Dalsza część  imprezy przeniosła się do klubu gdzie aparatu nie zabrałam, a jak było fajnie chyba się domyślacie i pisać nie muszę ……


„Weekend ze smakiem” minął niczym lot F16 czyli podniecająco i zdecydowanie za szybko. Program jaki zafundował nam Cooklet Dream Team czyli Grzegorz, Marta i Kasia wydawał się nie do ogarnięcia, a jednak daliśmy radę i było rewelacyjnie. Ekipa blogerów, których tam spotkałam okazała się grupą mega pozytywnych, spontanicznych ludzi, z energią, której można pozazdrościć.  Jeszcze raz DZIĘKUJĘ wszystkim za super weekend z taką mocą pozytywnych wibracji, które czuję do dziś !

 

 

Aga

 

 

 

Za udostępnienie zdjęć dziękuję Kasi i Martynie

 




Dodaj do książki kucharskiej

Komentarze (0)

Bądź pierwszą osobą, która podzieli się z nami swoją opinią.

Dodaj swój komentarz

Zaloguj się, aby skomentować przepis.